Pielgrzymka 2024 - dzień czwarty 14.04.2024

 

14 kwietnia – dzień czwarty

Niedzielny poranek rozpoczęliśmy Mszą św., po której udaliśmy się na śniadanie i wyruszyliśmy w dalszą drogę. Celem naszym jest Brugia, nazywana „flamandzką Wenecją”, przez wielu uznawana jest za najpiękniejsze miasto Belgii. Może za takie uchodzić - ze swoją historyczną zabudową, kolorowymi kamienicami, kwiatami i zielenią, wąskimi, brukowanymi uliczkami i kanałami. Centrum miasta mimo upływu wieków zachowało swoją oryginalną, średniowieczną zabudowę i układ urbanistyczny, dzięki czemu od 2000 roku wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Brugię zamieszkuje około 120 tysięcy osób – nie jest to więc duże miasto, mimo to jest jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc w Europie. I mogliśmy się o tym osobiście przekonać, bo chociaż był dopiero kwiecień, Brugia jak i Trewir pełna była turystów.

Brugia ma wielki i wspaniały rynek (Grote Markt), który jest sercem miasta. Mimo tłumu turystów mogliśmy podziwiać piękne kamienice i imponujące budowle, w tym Beffroi, czyli słynną dzwonnicę. Ta średniowieczna wieża wysoka na 83 m, jest symbolem Brugii i jedną z jej najpiękniejszych budowli, a gdy pokona się 366 stopni, z góry można podziwiać wspaniałą panoramę miasta. Oprócz wielkiego dzwonu w wieży znajduje się również carillon, który składa się z aż 47 dzwonów. Mieliśmy kilkakrotnie okazję posłuchać melodii jaką gra.

Odwiedziliśmy Kościół Najświętszej Marii Panny, który powstawał na przestrzeni trzech wieków, od XIII do XVI, dlatego architektonicznie nie reprezentuje jednego stylu. Prawie w całości wybudowano go z cegły, a jego 115,5 metrowa wieża jest drugą najwyższą na świecie jeżeli chodzi o kościoły zbudowane z tego materiału. Tym co przyciąga do kościoła setki tysięcy turystów rocznie są wspaniałe dzieła sztuki gromadzone tutaj przez stulecia. Najcenniejszym i najsłynniejszym z nich jest rzeźba Michała Anioła – Madonna z Dzieciątkiem, zwana Madonną z Bruggi – powstała w latach 1503-4. Jest to jedne z nielicznych dzieł artysty, które opuściło Włochy za jego życia. więcej


Położona w rogu placu Burg Bazylika Świętej Krwi uchodzi za jeden z najważniejszych zabytków Brugii. Świątynia przez długie stulecia była celem pielgrzymów z całej Europy - każdy chciał ujrzeć relikwię "Świętej Krwi", która według tradycji jest krwią samego Jezusa Chrystusa. Każdy z nas miał okazję podejść do relikwii i uczcić ją oraz otrzymać pamiątkowy obrazek z modlitwą. Więcej nt. Bazyliki można przeczytać tutaj



Kolejnym kościołem, który zwiedziliśmy była Katedra Świętego Zbawiciela. Jej wysoka romańsko-gotycka wieża, oprócz miejskiej dzwonnicy tworzy najważniejszy element panoramy miasta. Ten najstarszy parafialny kościół w Brugii słynie z krzyżowego chóru z organami, ze średniowiecznych grobowców, wspaniałych zbiorów sztuki flamandzkiej z XVI-XVIII wieku, oraz z pięknych arrasów. kościoły w Brugii


W Brugii można też zobaczyć i zwiedzić najstarszy z zachowanych w Europie budynków szpitalnych. Pierwsze pisemne wzmianki o nim są datowane na rok 1188. Szpitale w tamtych czasach z powodu ograniczonej wiedzy medycznej służyły przede wszystkim jako religijne miejsca opieki nad chorymi i biednymi. Szpital ten funkcjonował aż do roku 1976 r., potem przekształcono go w muzeum. 

Po tej sporej porcji pięknych zabytków i niezwykłych miejsc kultu, po uczcie duchowej nadszedł też oczekiwany czas na skosztowanie belgijskich specjałów, na ucztę dla oczu i naszych żołądków ;) Oszałamiający jest wprost widok witryn sklepów ze słynną ręcznie wykonywaną czekoladą belgijską, ze względu na najróżniejszych kształtów i kolorów czekoladki, figurki, praliny, makaroniki, chałwę…… itp. Oczywiście nie ograniczyliśmy się tylko do podziwiania z zewnątrz i weszliśmy do kilku “czekoladziarni”, w których roztaczał się niesamowity zapach czekolady, a jej wielbiciele nie dowierzając własnym oczom, mieli dylemat na co skierować wzrok i co wybrać do kupienia, bo taka była niesamowita różnorodność... Po zrobieniu czekoladowych zakupów, ruszyliśmy szukać słynnych belgijskich gofrów. Ich mnogość rodzajów przyprawiała o zawrót głowy, a również ich smak był niesamowity. Na skosztowanie belgijskich frytków z majonezem już nie starczyło nam miejsca w żołądkach, bo wcześniej zjedliśmy też bardzo dobry obiad. Do degustacji pozostał nam jedynie słynny belgijski napój (nie tylko) chmielowy, którego niektórzy z nas w ramach degustacji w specjalnej uliczce skosztowali. Tutaj mnogość gatunków również była nieprawdopodobna. Pełni wrażeń - tych religijnych, historycznych i kulinarnych udaliśmy się na drugi nocleg w Liege.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz