Pielgrzymka do Włoch - dzień czwarty - 26.04.2025

Kolejny, już czwarty dzień pielgrzymki rozpoczęliśmy, jak zwykle, Mszą św. Potem śniadanie, zabieramy walizki, opuszczamy pokoje i pakujemy się do naszych pojazdów i ruszamy w drogę. Na początek jedziemy do Manoppello, gdzie nie udało nam się dotrzeć w dniu wczorajszym. Ale ponieważ jesteśmy "elastyczni" ;) nadrabiamy, żeby popatrzeć w oblicze Pana w Sanktuarium Volto Santo (Świętego Oblicza). Tutaj mogliśmy dosłownie stanąć „twarzą w twarz” z Jezusem z Nazaretu. Weszliśmy do tego niewielkiego kościoła, którego neoromańska fasada zbudowana jest z beżowych i różowych kamiennych bloków ułożonych w geometryczny wzór i zaskoczyła nas cisza i skupienie tam panujące. Spokój panujący na zewnątrz i surowa prostota wewnątrz spowodowały, że mogliśmy skupić się na tym, co najważniejsze. To była bardzo wzruszająca chwila.....


Szklany relikwiarz umożliwia spoglądanie na Chustę z obu stron, tak też zrobiliśmy. W odróżnieniu od innych odwiedzonych do tej pory sanktuariów, tutaj nie było tłumów ani kolejek, więc mogliśmy w ciszy patrzeć na Oblicze Pana. Warto wspomnieć, że jeszcze do niedawna historia tzw. Całunu Świętego Oblicza (Volto Santo) nie była ogólnie znana. Przełomem stał się rok 1979, kiedy to siostra Blandina Paschalis Schlömer odkryła podobieństwo pomiędzy Obliczem Jezusa na Całunie z Manoppello i wizerunkiem Chrystusa znajdującym się na Całunie Turyńskim. Więcej o Volto Santo tutaj i tutaj 

Potem ruszyliśmy do Lanciano - miejsca cudu eucharystycznego. Zaparkowanie w tym małym miasteczku z wąskimi uliczkami było nie lada wyzwaniem dla naszych kierowców, ale Opatrzność nad nami czuwała, bo p. Andrzej i ks. Proboszcz postawili samochody niemal pod drzwiami kościoła św. Franciszka. W tym niewielkim kościółku znajduje się relikwiarz z dowodami jednego z pierwszych i największych cudów eucharystycznych kościoła katolickiego, który miał miejsce w VIII wieku. Pewien kapłan wątpił w prawdziwą obecność Jezusa w Eucharystii. Podczas Mszy świętej, po konsekracji, hostia zamieniła się w żywe ciało, a wino w żywą krew. W 1970 r. oraz ponownie w 1981 r. przeprowadzono precyzyjne badania naukowe uzyskując następujące wnioski: Ciało jest prawdziwym ludzkim ciałem, Krew jest prawdziwą ludzką krwią; Ciało składa się z tkanki mięśnia sercowego; oba mają grupę krwi AB.  Mogliśmy pomodlić się przed Relikwiami, które są umieszczone w głównym ołtarzu świątyni. Ciało Pańskie znajduje się w srebrnej monstrancji z 1713 r., a Krew w kielichu z kryształu górskiego z XVII w. więcej


W dalszej części dnia zawitaliśmy do San Giovani Rotondo, które było domem św. ojca Pio z Pietrelciny od 1916 roku do śmierci w 1968 roku. Zakonnik ten dał się poznać chrześcijańskiemu światu nie tylko jako stygmatyk i mistyk obdarzony wieloma niewytłumaczalnymi przez naukę zdolnościami (np. dar widzenia rzeczy przyszłych, czy zdolność do tzw. bilokacji), ale nade wszystko doskonały kierownik duchowy i wspaniały spowiednik. Kanonizacja tego autentycznie świętego człowieka miała miejsce 16 czerwca 2002 roku w Rzymie.


Przy słonecznej pogodzie rozpoczęliśmy wędrówkę śladami św. ojca Pio, udając się z parkingu w stronę Sanktuarium. Obejrzeliśmy stary kościół, znany jako Chiesa Antica. Tutaj, w bocznym ołtarzu, o. Pio przez czterdzieści lat odprawiał msze święte. Z tyłu kościoła znajduje się konfesjonał, w którym o. Pio spowiadał. Do starego kościoła przylega, dostępny od wewnątrz, nowszy, większy kościół Santa Maria delle Grazie (Matki Boskiej Łaskawej). Ze względu na świętość ojca Pio i wielkie tłumy, które przybywały, aby go zobaczyć i usłyszeć, budowę kościoła rozpoczęto w 1956 r. Świątynię konsekrowano trzy lata później. Zwiedziliśmy pomieszczenia, w których eksponowane są relikwie i szaty liturgiczne ojca Pio. Całą ścianę zajmują półki wypełnione tysiącami listów wysłanych do o. Pio w ciągu jednego tylko roku. Widzieliśmy celę ojca Pio, w której przeżył ostatnie lata swojego życia i gdzie umarł. Celę pozostawiono dokładnie w takim stanie, w jakim znajdowała się w dniu jego śmierci, a wszystkie przedmioty opatrzono podpisami. 

Po opuszczeniu starego sanktuarium, przeszliśmy do nowego kościoła, ukończonego w 2004r.. Kościół ten, pod wezwaniem św. Ojca Pio został zaprojektowany przez 
światowej sławy włoskiego architekta Renzo Piano
Może pomieścić do 6500 osób, a na placu na zewnątrz świątyni może uczestniczyć w liturgii do 30 tys. wiernych. Idąc łagodnym zejściem do krypty ojca Pio podziwialiśmy niezwykłe mozaiki przedstawiające historię ojca Pio oraz sceny z życia św. Franciszka.


Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy tego dnia było Sanktuarium św. Michała Archanioła na Górze Gargano.To jeden z najistotniejszych na świecie ośrodków kultu św. Michała Archanioła funkcjonujący tu od ponad 1500 lat. Pod bazyliką mieści się grota, w której w roku 490-tym święty Michał miał się objawić rolnikowi. W kolejnych latach było jeszcze kilka objawień, a podczas jednego z nich św. Michał poświęcił to miejsce, pod budowę przyszłej Bazyliki. Jest to więc jedyne na świecie miejsce, poświęcone ręką anioła, a nie człowieka, dlatego jest nazywana Niebiańską Bazyliką. 

Udaliśmy się do Groty, nazywanej Anielską, by przed marmurową figurką świętego (pochodzącą z 1507r.) uklęknąć i poprosić Michała Archanioła o opiekę i pomoc w trudnych sprawach. Warto wspomnieć, że dobrze nam znana modlitwa do św. Michała Archanioła, pochodzi z 1886, a napisał ją papież papież Leon XIII.
Według źródeł, podczas pierwszego objawienia w 490 r. w tym miejscu św. Michał Archanioł powiedział: „Modlitwy, które będziecie tu zanosić do Boga, zostaną wysłuchane”. 
Do sanktuarium pielgrzymowało wielu papieży, przywódców państw i świętych. Wśród nich: Franciszek z Asyżu, Brygida Szwedzka, Ojciec Pio, kard. Angelo Giuseppe Roncalli (późniejszy Jan XXIII) i Jan Paweł II. Tym jednym z najsłynniejszych sanktuariów świata opiekują się polscy zakonnicy ze Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła — michalici.
więcej                         wywiad z rektorem sanktuarium z 2018r. 

W drodze do kolejnego miejsca noclegowego z okien samochodu podziwialiśmy piękne widoki, kaskadową zabudowę miasteczka, gaje oliwne i widoczne w oddali wybrzeże Adriatyku. Pojechaliśmy jeszcze do Bari, mając nadzieję, że zdążymy pomodlić się u św. Mikołaja..... Było już ciemno, gdy dotarliśmy na miejsce i zaskoczyła nas ogromna ilość samochodów na parkingach. Wysiedliśmy więc z busów i ruszyliśmy w stronę katedry św. Mikołaja, a nasi kierowcy dalej krążyli, usiłując znaleźć wolne miejsce parkingowe. Niestety, bramy katedry zastaliśmy już zamknięte (choć jeszcze przez pół godziny powinny być otwarte....). Tak więc dane nam było tylko zobaczyć wieczorne i gwarne życie tego miasta, po czym pojechaliśmy do hotelu - "La Sosta", w pobliżu Matery, odpocząć po tym pełnym wrażeń dniu. . 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz