Kolejny - już czwarty dzień pielgrzymki - rozpoczęliśmy jak zwykle Mszą św. Potem śniadanie, zabieramy walizki, opuszczamy pokoje, pakujemy się do naszych pojazdów i ruszamy w drogę. Najpierw - po głębokim zastanowieniu - udajemy się do Manoppello, miejsca do którego nie udało nam się dotrzeć poprzedniego dnia, z powodu burzy, która zatrzymała nas w bazylice św. Franciszka w Asyżu. Ale ponieważ jesteśmy "elastyczni" ;) nadrabiamy „stracony czas”, żeby popatrzeć z bliska na niezwykłe Oblicze Chrystusa Zmartwychwstałego (w przeciwieństwie do obrazu z Całunu Turyńskiego ma otwarte oczy) w Sanktuarium Świętego Oblicza (del Volto Santo). Tutaj mogliśmy dosłownie stanąć „twarzą w twarz” z Jezusem z Nazaretu. Weszliśmy do tego niewielkiego kościoła, którego neoromańska fasada zbudowana jest z beżowych i różowych kamiennych bloków ułożonych w geometryczny wzór. Zaskoczyła nas cisza i skupienie tam panujące. Spokój panujący na zewnątrz i surowa prostota wewnątrz spowodowały, że mogliśmy skupić się na tym, co najważniejsze. Kilkuminutowa modlitwa w całkowitej ciszy była cudownym spotkaniem z Chrystusem Zmartwychwstałym, który spoglądał na nas ze Swoją ogromną MIŁOŚCIĄ. To było niesamowite, to była niezwykle wzruszająca chwila....


Potem ruszyliśmy do Lanciano - miejsca cudu eucharystycznego. Zaparkowanie w tym małym miasteczku z wąskimi uliczkami było praktycznie niemożliwe z powodu takiego mnóstwa samochodów na parkingu, ale Opatrzność nad nami czuwała, bo p. Andrzej i ks. Proboszcz „cudem” znaleźli miejsce i zaparkowali samochody tuż przed samym bocznym wejściem do kościoła św. Franciszka. W tym niewielkim kościółku znajduje się relikwiarz zawierający jeden z pierwszych i największych cudów eucharystycznych Kościoła Katolickiego, który miał miejsce w VIII wieku. Wtedy pewien kapłan, który wątpił w prawdziwą obecność Jezusa w Eucharystii, podczas odprawiania Mszy świętej, po konsekracji, zauważył, że hostia zamieniła się w kawałek ludzkiego ciała, a wino w żywą krew. W 1970 r. oraz ponownie w 1981 r. przeprowadzono precyzyjne badania naukowe, które doprowadziły do uzyskania następujących wniosków: zbadane Ciało jest prawdziwym ludzkim ciałem, a Krew jest prawdziwą ludzką krwią; Ciało to fragment tkanki mięśnia sercowego; w jednym i drugim stwierdzono tę samą grupę krwi AB. Mogliśmy pomodlić się z bliska bezpośrednio przed Relikwiami, które są umieszczone w głównym ołtarzu świątyni. Ciało Pańskie znajduje się w srebrnej monstrancji z 1713 r., a Krew w kielichu z kryształu górskiego z XVII w. więcej
W dalszej części naszego pielgrzymowania dotarliśmy do miejscowości San Giovani Rotondo, która przez wiele lat była domem dla św. ojca Pio z Pietralciny, dokładnie w latach 1916 – 1968, roku jego śmierci. Zakonnik stał się w pewnym momencie słynny na cały świat nie tylko jako stygmatyk i mistyk obdarzony wieloma niewytłumaczalnymi przez naukę zdolnościami (np. dar widzenia wydarzeń, które będą miały miejsce w przyszłości; miał też dar bilokacji), ale nade wszystko doskonały kierownik duchowy i wspaniały spowiednik – ludzie czekali w długich kolejkach godzinami do spowiedzi, a przyjeżdżali do niego z całych Włoch. 16 czerwca 2002 roku w Rzymie został kanonizowany przez św. Jana Pawła II. Kilkadziesiąt lat wcześniej O. Pio miał przepowiedzieć kard. Wojtyle, że zostanie papieżem. Jeszcze wcześniej ks. Karol Wojtyła wyprosił listownie u O. Pio cud uzdrowienia z choroby nowotworowej dla Wandy Półtawskiej.
W drodze na nocleg przez okna samochodu podziwialiśmy piękne widoki, kaskadową zabudowę miasteczka, gaje oliwne i widoczne w oddali wybrzeże Adriatyku. Mimo, że nie było to zaplanowane na ten dzień, pojechaliśmy jednak jeszcze do pobliskiego Bari, mając nadzieję, że zdążymy pomodlić się u św. Mikołaja, bo tam spoczywają jego relikwie.... Zapadał już wieczór, gdy dotarliśmy na parking. Zaskoczyła nas tak ogromna ilość samochodów na parkingu, że nie było wolnego ani jednego miejsca. My wysiedliśmy z busów i ruszyliśmy w stronę katedry św. Mikołaja, a nasi kierowcy dalej krążyli po parkingu, usiłując znaleźć wolne miejsce. Niestety, bramy papieskiej bazyliki św. Mikołaja były już zamknięte gdy tam dotarliśmy - choć do godziny zamknięcia brakowało jeszcze przez pół godziny... Skorzystaliśmy zatem tylko z okazji, żeby z bliska zobaczyć jak wygląda gwarne, wieczorne życie tego największego miasta, stolicy Puglii i po skosztowaniu pysznych lodów, udaliśmy się na nocleg do hotelu - "La Sosta", w pobliżu Matery, odpocząć po dniu tak pełnym niesamowitych wrażeń.
 













 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz